Są wykładowcami akademickimi, sportowcami, organizują transporty z pomocą humanitarną dla potrzebujących na całym świecie. Są też matkami, miłośniczkami poezji, podróży… mają niezliczone pasje i zajęcia, jednak na pierwszym miejscu stawiają pomoc swoim pacjentom, bo przede wszystkim są lekarkami. Z okazji 8 marca, chcemy przedstawić Państwu część tego absolutnie wyjątkowego grona naszych wielkopolskich lekarek!
dr n. med. Aneta Olszewska
Absolwentka Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, specjalista stomatologii dziecięcej. Od 2005 roku jest pracownikiem Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu (Klinika Stomatologii Dziecięcej, Klinika Wad Rozwojowych Twarzy, a obecnie Klinika Ortodoncji i Dysfunkcji Narządu Żucia. W 2010 roku obroniła rozprawę doktorską na temat nadwrażliwości zębiny u młodych pacjentów. Jest kierownikiem Poradni Stomatologii Dzieci i Młodzieży Uniwersyteckiego Centrum Stomatologii i Medycyny Specjalistycznej w Poznaniu. Od 2016 roku jest konsultantem wojewódzkim dziedzinie stomatologii dziecięcej, a od 2023 roku członkiem Komisji Akredytacyjnej przy CMKP. Hobby Pani doktor to: podróże, trekking, golf oraz nauka języków.
Łączy Pani doktor pracę naukową z funkcją konsultanta wojewódzkiego i pracą w zawodzie – czy to jest trudne zadanie?
Może nie tyle trudne, ile wymagające dobrej organizacji. To zadanie, choć może lepszym określeniem byłoby – wyzwanie, które przynosząc wiele satysfakcji, nie jest jedynie pracą. Aktywność zawodowa i zadania, które zostały mi powierzone i których podjęłam się dają mi szansę realizowania się na wielu płaszczyznach. W odpowiedzi na potrzeby kształcenia innych, poprzez dzielenie się własną wiedzą i doświadczeniem staram się uczestniczyć w konferencjach i kursach, tak aby aktualizować wiedzę, którą następnie mogę przekazywać innym lekarzom i studentom. Muszę przyznać, że największą satysfakcję przyniosła mi nagroda, jaką zostałam uhonorowana przez studentów : „dla najlepszego nauczyciela, który walczy o dziecięce uśmiechy”.
Moje aktywności zawodowe przenikają się, wykraczając poza monotonię powtarzalności codziennych obowiązków, stąd jeśli lubimy to co robimy, to nie jest to jedynie pracą.
Co jest obecnie wyzwaniem stomatologii dziecięcej?
Stomatologia dziecięca musi mierzyć się z powszechnym problemem populacji dzieci i młodzieży – chorobą próchnicową. Znamy niepokojące statystyki i trendy występowania próchnicy , dotykającej coraz liczniej najmłodszych pacjentów.
Dostępność środków do higieny jamy ustnej, wiedzy dotyczącej prawidłowego odżywiania nie prowadzą niestety do ograniczenia problemu próchnicy i jej konsekwencji miejscowych jak i ogólnoustrojowych. Stąd wielka potrzeba edukacji prozdrowotnej rodziców, opiekunów, nauczycieli… Cieszę się z aktywnej współpracy w tym zakresie zarówno z WOW NFZ jak i z Wojewódzką Stacją Sanitarno –Epidemiologiczną w Poznaniu. Dziękuję za zaangażowanie wielu osób w profilaktykę zdrowia jamy ustnej.
Dużym potrzebom profilaktyczno – leczniczym towarzyszy niestety spadek liczby specjalistów w dziedzinie stomatologii dziecięcej aktywnych zawodowo. Stąd istnieje potrzeba kształcenia nowych specjalistów, którzy uzupełnią potrzeby kadrowe w tej deficytowej specjalności.
Kobiety w stomatologii – czy jest ich dużo?
Współcześnie stomatologia to bez wątpienia domena kobiet. Nie tylko w naszym kraju, ale również w Europie jak i w skali globalnej, większość praktykujących dentystów to kobiety. Dlatego dość trudno sobie wyobrazić, że początkowo leczenie schorzeń jamy ustnej zarezerwowane było wyłącznie dla mężczyzn. Uważano, że zawód stomatologa wymaga odporności fizycznej i psychicznej, którym mogą sprostać jedynie mężczyźni. Obecnie kierunek stomatologia jest bardzo sfeminizowany, więc trend ten będzie się utrzymywać w przyszłości.
Czy rozwój osobisty, edukacja i pasje są istotne w przypadku kobiet pracujących w branży medycznej?
Myślę, że są to czynniki decydujące o satysfakcji z pracy zawodowej kobiet w różnych zawodach. W branży medycznej, gdzie musimy mierzyć się z różnymi obciążającymi sytuacjami w kontaktach z pacjentami, ich rodzinami, opiekunami, a także współpracownikami szczególnie istotne, aby uniknąć zespołu wypalenia zawodowego.
Ciągły rozwój osobisty, samokształcenie powinny być w zdrowym balansie z aktywnością pozazawodową i możliwością realizowania swoich pasji. Wiele kobiet z branży medycznej jest uzdolniona artystycznie: plastycznie, muzycznie. Inne koleżanki realizują się sportowo. Ważne, aby życie zawodowe pozostawiło nam miejsce na to, co sprawia nam przyjemność, przynosi relaks i regenerację sił.
Czego możemy życzyć kobietom medycyny z okazji 8 marca?
Myślę, że mamy wiele życzeń do spełnienia i planów do zrealizowania, ale choć może wydać się to banalne, zdrowie jest kluczem do ich realizacji. Stąd z okazji Święta Kobiet życzmy sobie, Drogie Panie, świadomej troski o każdy aspekt naszego bezcennego zdrowia fizycznego, jak też równie ważnego – psychicznego.
dr n. med. Hanna Winiarska
Jest absolwentką Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu i specjalistką chorób wewnętrznych oraz chorób płuc. W 2018 r. uzyskała tytuł specjalisty z zakresu chorób wewnętrznych, w 2021 w dziedzinie chorób płuc. W 2021 roku obroniła tytuł doktora nauk medycznych. Pani doktor jest także adiunktem w Klinice Pulmonologii UMP i autorką wielu publikacji naukowych dotyczących chorób płuc. W latach 2021-2022 była koordynatorem medycznym szpitala tymczasowego na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Posiada doświadczenie w diagnostyce i leczeniu ostrych i przewlekłych chorób układu oddechowego, między innymi: astmy, przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, przewlekłego kaszlu, zaburzeń oddychania podczas snu, przewlekłej niewydolności oddechowej, nowotworów płuc, chorób śródmiąższowych, powikłań z zakresu układu oddechowego po przechorowaniu COVID.
Jak wyglądał początek kariery Pani doktor? To jest tak, że się wie: chcę być lekarzem, a w przypadku Pani doktor – pulmonologiem?
Chciałam być lekarzem, od kiedy tylko pamiętam. Nawet w dzieciństwie urządzałam szpital moim miśkom. Zawsze jednak chciałam zostać pediatrą. Ostatecznie, pod wpływem najpierw dr Loretańskiej, a potem prof. Cofty i docent Kamińskiej, której tak wiele zawdzięczam, trafiłam na internę, a później na pulmonologię. I nie żałuję tych decyzji. Pamiętam też, że zastrzegałam, że nie byłabym w stanie unieść ciężaru emocjonalnego pracy na onkologii. Teraz pacjenci z rakiem płuca stanowią ważną część mojej aktywności, a praca z nimi nadaje sens mojemu medycznemu funkcjonowaniu. Jak widać – życie pisze zaskakujące scenariusze. Ja czuję, że jestem w miejscu, w którym powinnam.
Może są jakieś aspekty, w których kobiety w medycynie przewyższają mężczyzn?
Myślę, że kobiety są bardziej zdolne do współczucia, bardziej nastawione na opiekę nad człowiekiem. Mężczyźni podchodzą do pacjentów bardziej zadaniowo. Wydaje mi się, że szczególnie w internistycznych, geriatrycznych przypadkach przydaje się ta nasza wrażliwość i uważność na drugiego człowieka. Co absolutnie nie znaczy, że zarzucam mężczyznom brak wrażliwości. Po prostu mężczyzna bardziej skupia się na celu (efekcie terapii), a kobieta w mojej opinii ma większą uważność na to co może zadziać się po drodze.
Czy jest czas na pasje, takie poza pracą?
Pasje poza pracą – strasznie trudne zadanie! Łatwo się w tej naszej pracy zatracić, łatwo przeoczyć swoje życie. Staram się o siebie dbać, nie przekładać spotkań z przyjaciółmi wymawiając się nadmiarem obowiązków. Nie mam szczególnej pasji, której poświęcałabym każdą wolną chwilę. Lubię wieczorem odprężyć się czytając poezję. Uwielbiam Włochy – mogłabym tam jeździć bez przerwy. Już samo planowanie takiej podróży odpręża mnie i dobrze nastraja do życia. Kiedyś może przyjdzie czas na naukę języka włoskiego (to marzenie, na razie nie spełnione, bo brakuje sił intelektualnych).
Kariera naukowa – to ważny element pracy lekarza?
Tak. Może niekoniecznie trzeba od razu robić „karierę”, ale praca naukowa uczy pewnego sposobu myślenia, analizowania danych, poszukiwania odpowiedzi, umiejętności wybierania najbardziej rzetelnych źródeł. To strasznie przydaje się także w pracy z pacjentem, gdy trzeba przejrzeć co na temat nietypowego przypadku mówią źródła z całego świata. To umiejętność wysłuchania muzyki wśród kakofonii zalewających nas zewsząd informacji. Myślę, że doświadczenie naukowe, nawet niewielkie, bardzo pomaga w pracy.
Czego możemy życzyć kobietom medycyny z okazji 8 marca?
Umiejętności cieszenia się z własnych sukcesów. Świadomości, że każdy zaopiekowany pacjent, każdy przepracowany dzień – zmieniają świat na lepsze. Radości z codziennego małego światełka w naszej pracy, bez oczekiwania fajerwerków. Dumy zarówno z tego, że jesteśmy wspaniałymi kobietami medycyny, jak i z tego, że obok nas stoją równie wspaniali mężczyźni medycyny. I nasze wzajemne uzupełnianie się, wspólna praca dla Pacjenta – są w stanie podarować mu zdrowie, a nawet życie. Czy można ofiarować komuś coś piękniejszego?
dr n. med. Agata Stodolska – Nowak
Absolwentka UMP, doktor nauk medycznych, specjalistka okulistyki FEBO, lekarz Oddziału Okulistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu oraz Centrum Okulistycznego Vita w Lesznie, w którym mieszka. Założycielka Polskiej Inicjatywy Ratunkowo-Humanitarnej, działa charytatywnie na rzecz walczących na froncie ukraińskich żołnierzy i ochotników, angażuje się także w akcje humanitarne i pomoc cywilom. W 2024 roku otrzymała tytuł Wielkopolskiego Lekarza z Sercem.
Dokładnie rok temu odebrała Pani doktor nagrodę Wielkopolskiego Lekarza z sercem. Co się zmieniło przez ten rok? Czy łatwo jest łączyć pracę w zawodzie z aktywną pomocą charytatywną?
Największą zmianą minionego roku były narodziny mojego drugiego dziecka, które przyszło na świat w lipcu. W związku z tym moje życie nabrało jeszcze większego tempa, pojawiło się wiele nowych obowiązków wymagających pogodzenia nie tylko z działalnością charytatywną, ale i pracą zawodową oraz, co tu dużo mówić, zmęczenie. Dlatego niedawno postanowiłam zrezygnować z bycia prezesem Polskiej Inicjatywy Ratunkowo-Humanitarnej i oddać zarząd w ręce ludzi mających lepsze warunki do zajmowania się najważniejszymi sprawami stowarzyszenia. Pozostaję natomiast jego aktywnym członkiem, wspieram działania i zajmuję się inicjatywami lokalnymi.
Działa Pani doktor aktywnie w stowarzyszeniu Polska Inicjatywa Ratunkowo-Humanitarna – opowie Pani o nim, czym się obecnie zajmujecie?
Stowarzyszenie zajmuje się szeroko pojętą działalnością humanitarną. Nadal wspieramy ludzi poszkodowanych działaniami wojennymi i nadal staramy się dokładać swoją cegiełkę do utrzymania jakiejkolwiek opieki medycznej na terenach aktywnych działań zbrojnych. Dlatego cały czas odbywają się transporty humanitarne na wschód Ukrainy, a także kontynuujemy wysyłanie samochodów przerabianych na pojazdy medyczne. Niedawno we współpracy z innymi organizacjami pozarządowymi zakończyliśmy duży projekt przerobienia samochodu do wywozu odpadów, czyli sporej śmieciarki, na mobilny gabinet dentystyczny. Tak zwany Zębowóz posiada niezbędny sprzęt stomatologiczny, w tym RTG i będzie służył na froncie, zapewniając opiekę stomatologiczną dla żołnierzy. Jesteśmy również w trakcie organizowania własnego medycznego punktu stabilizacyjnego, co jest niezwykle trudnym i niebezpiecznym przedsięwzięciem. Rozwijamy działalność w Polsce, to obecnie moja działka. Jako, że jako lekarz obserwuję bardzo niepokojący trend spadku zaufania dla rzetelnej wiedzy medycznej oraz lekarzy, stawiamy na edukację zdrowotną i medyczną. W maju na przykład wraz z dr Zofią Bartkowiak, specjalistką medycyny ratunkowej, organizujemy w ramach PIRH kilkudniowy biwak medyczny dla drużyn harcerskich, skupimy się na nauce udzielania pierwszej pomocy, w tym obsłudze dostępnych publicznie automatycznych defibrylatorów.
Jest Pani doktor okulistką – czy gdyby zacząć studia od nowa, wybór specjalizacji byłby ten sam?
Być może to, co powiem, będzie kontrowersyjne, ale tak naprawdę rodzaj specjalizacji ma dla mnie znaczenie drugorzędne. Zawsze interesowała mnie medycyna jako całość, stąd moim pierwszym wyborem specjalizacyjnym była interna. Ostatecznie zmieniłam specjalizację na taką, która jest po pierwsze bardziej zabiegowa, a po drugie daje większe możliwości dysponowania czasem, co jest dla mnie istotne ze względu na moją najważniejszą „specjalizację”, a mianowicie bycie mamą, a także liczne zainteresowania pozazawodowe. Nie zmienia to faktu, że w pracy i wśród spraw bezpośrednio z pracą związanych spędzam bardzo dużo czasu, nawet teraz, mając 6-miesięczne niemowlę.
Czy kobietom w medycynie jest trudniej niż mężczyznom?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo to jest coś, co zmienia się bardzo szybko. Gdy skończyłam studia 13 lat temu, spotkanie kobiety chirurga, urologa czy ortopedy było rzadkością. Obecnie rezydentki na chirurgii ogólnej są już niemal standardem. Faktem jest, że niezależnie od specjalizacji kobiety stają przed dużą ilością wyborów tzw. życiowych, czy to związanych z macierzyństwem czy stopniem zaangażowania w życie rodzinne. Jednak cały czas jest to po prostu wybór i to od nas zależy w jaki sposób pokierujemy swoją karierą. Osobiście uważam, że to nie płeć decyduje o naszej karierze, a stopień determinacji, pracowitość, przedsiębiorczość, a niekiedy także w dalszym ciągu, nie bójmy się o tym mówić, protekcja, nad czym ubolewam i co uważam za znacznie istotniejszy problem, niż ewentualna dyskryminacja płciowa w naszym środowisku.
Czego możemy życzyć kobietom w medycyny z okazji 8 marca?
Optymalnego dla siebie balansu życiowego, równowagi i zadowolenia z codzienności.
lek. Małgorzata Nowak
Specjalista chirurgii dziecięcej w oddziale Chirurgii i Traumatologii Dziecięcej z Wielkopolskim Centrum Leczenia Oparzeń w Ostrowie Wielkopolskim, obecnie w trakcie specjalizacji z urologii dziecięcej, jako lekarz pracuje od grudnia 2017.
Jak to się wszystko zaczęło? Skąd zamiłowanie do medycyny? Dlaczego wybrała Pani tak trudną i wymagającą specjalizację jak chirurgia dziecięca?
Wybierając studia medyczne od samego początku wiedziałam, że specjalizacja zabiegowa będzie moim pierwszym wyborem. Podczas stażu podyplomowego poznałam chirurgię dziecięcą i była to miłość od pierwszego wejrzenia. Jak każda specjalizacja, w tym również chirurgia dziecięca, wymaga wielu poświęceń i zaangażowania, wielu godzin spędzonych przy stole operacyjnym, na całodobowych dyżurach czy w poradni. Jest to bardzo szeroka dziedzina, w której nie można się nudzić i popaść w rutynę. Dodatkowo praca z dziećmi jest bardzo wdzięczną pracą, dostarcza wiele satysfakcji, a najmniejsi pacjenci bardzo szybko chcą wrócić do zdrowia i to jest ogromna motywacja do działania. Bycie lekarzem daje mi możliwość ciągłego rozwoju i samokształcenia. W zawodzie lekarza nie ma limitu, ilość wiedzy i umiejętności jest ogromna i na wyciągnięcie ręki, a każdego dnia nowe wyzwania powodują, że w tym zawodzie nie można się nudzić.
Pani wielką pasją jest sport, triathlon. Uprawia Pani triathlon na dystansie długim, czyli Ironman, połówka czyli 70,3 Ironman i krótki dystans w triathlonie. Ma też Pani na koncie sporo sukcesów m.in.: 1. miejsce Open Kobiet w ChampionMan Duathlon Czempiń dystans Sprint, 1. miejsce w Międzynarodowych Mistrzostwach Lekarzy czy Mistrzostwach Świata Challenge Family The Championship Samorin. Jak udaje się łączyć sport z pracą? Czy sport pomaga w pracy zawodowej? Co on Pani daje?
Sport towarzyszy mi od zawsze i obecnie jest moim sposobem na utrzymanie równowagi w życiu. Ogrom stresu, napięcia dotyka każdego z nas i dobrze znaleźć swój tzw. wentyl bezpieczeństwa. W moim przypadku wyjście na trening po ciężkim dyżurze to możliwość odreagowania i złapania dobrego balansu psychicznego. Polecam każdemu!
Czy kobietom w medycynie jest trudno, trudniej niż mężczyznom?
Moim zdaniem w dzisiejszych czasach nie ma odczuwalnego podziału na damski i męski świat w medycynie. Bardzo dużo kobiet wybiera specjalizację zabiegowe, realizują i odnajdują się świetnie w świecie chirurgii, ortopedii czy innych specjalizacjach zabiegowych. Dotychczas nie spotkałam się z niewygodnym komentarzem dotyczącym mojej płci w pracy. Myślę, że te czasy już minęły, a kobiety udowodniły i udowadniają każdego dnia swoją niezależność. Ograniczenia wynikają raczej z dodatkowych wyborów i obowiązków jakie podejmujemy, potrzebą dzielenia czasu między pracą, a życiem prywatnym.
Czego życzyłaby Pani wszystkim kobietom z okazji 8 marca?
Wiary w siebie, wytrwałości w dążeniu do celu i mnóstwa powodów każdego dnia do wielkiego uśmiechu na twarzy, w pracy i nie tylko!
lek. Joanna Sawicka – Metkowska
Specjalista pediatrii. Absolwentka Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Kierownik Oddziału Oddział Dzieci Starszych I w Wielkopolskim Centrum Pediatrii. W Poznaniu stworzyła Poziomkową Klinikę, gdzie pomoc otrzymują mali pacjenci. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Wakcynologii oraz Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego. Podczas wykładów i spotkań przybliża lekarzom zagadnienia z zakresu komunikacji z pacjentem oraz social mediów. Uwielbia nowinki techniczne, zwłaszcza te medyczne. Jest mamą dwójki dzieci, miłośniczką książek, poezji i sportu, a w szczególności boksu.
Co Pani doktor najbardziej ceni w swojej pracy?
W pracy lekarza najbardziej cenię sobie pracę z ludźmi. Relacje zarówno z kolegami i koleżankami po fachu, jak i z pacjentami to jest moje paliwo. To esencja zawodu. Otwartość i ciekawość w tej relacji. Mimo upływu lat nie tracę zainteresowania drugim człowiekiem. Tak samo, jak interesują mnie pacjenci i ich problemy zdrowotne, tak interesują mnie lekarze i lekarki, z którymi na co dzień współpracuję, ich często inna opinia, nowy punkt widzenia. Praca w szpitalu jest dodatkowo nieustającym wyzwaniem. Spektrum różnorodności przypadków z jakimi zgłaszają się pacjenci nie pozwala ani na chwilę popaść w rutynę. A jednocześnie mocno trzyma przy ziemi. Pozwala na codzienną refleksję, co tak naprawdę jest ważne w życiu. Praca jako kierownik oddziału to dodatkowo możliwość realizowania mojej wizji organizacji pracy w ochronie zdrowia. No i satysfakcja – robię to, co lubię, i to przynosi mi nieustającą frajdę.
Czy większa reprezentacja kobiet w medycynie sprawiła, że coś się w niej zmieniło w relacjach lekarz – lekarz, lekarz – pacjent?
Od początku swojej drogi zawodowej pracuję w pediatrii, gdzie kobiet zawsze było dużo, zwykle więcej niż mężczyzn. Myślę, że to zmiana pokoleniowa pozwala na zmianę w tych relacjach. Nowe pokolenie nie dopuszcza w ogóle wchodzenia w patologiczne relacje zawodowe, brak równości w traktowaniu płci. Z ulgą stwierdzam, że nie mieści się im to w głowach i wolą zmienić miejsce pracy niż pozostawać w patowej sytuacji. Natomiast to, co z dumą i ulgą obserwuję w relacjach lekarka – lekarka – jest zdecydowanie więcej zrozumienia, wsparcia i współpracy niż kilkanaście lat temu. Dziś kobiety w medycynie mają siłę, mają moc by wspierać się nawzajem, pomagać sobie zarówno zawodowo, jak i prywatnie.
Jak łączyć pracę w szpitalu z pracą we własnej klinice?
Praca w medycynie w ogóle wymaga wsparcia i zrozumienia ze strony najbliższych – od strony organizacyjnej ale i emocjonalnej. To nie jest praca, którą po 15:00 można zostawić w biurze. Ją się przynosi do domu, trzyma się w środku, analizuje po nocach. Trzeba mieć bufor bezpieczeństwa wśród najbliższych, którzy to rozumieją, szanują i wspierają. Do łączenia pracy w szpitalu z czymkolwiek – potrzeba sporej dawki umiejętności układania Tetrisa. Dobrze zorganizowany kalendarz – najlepiej współdzielony z najbliższymi, żeby żaden dyżur ich nie zaskoczył. A praca na stanowisku kierownika oddziału – z całą gamą problemów i odpowiedzialności? No nie wiem, chyba się nie da tego połączyć… Moim tajemnym składnikiem powodzenia tego karkołomnego połączenia jest cudowna wspierająca rodzina, z mężem na czele. To on mi powtarza “Go girl, you got this”. No i trzeba to lubić. Bycie Doktor Poziomką to taki nieoczekiwany bonus, plus 10 do satysfakcji, więc na to zawsze znajdzie się siła.
A jakim wyzwaniem jest połączenie bycia mamą i lekarką?
Bycie mamą lekarką to wyzwanie – jak zawsze w rodzicielstwie. Bycie lekarką, kierownikiem, Doktor Poziomką – to dla mnie szansa na pokazanie córce, że może być kim chce, że trzeba sięgać po własne marzenia a przy odrobinie szczęścia i ogromie wysiłku wszystko jest możliwe. Rodzicielstwo w medycynie bez wsparcia partnera i rodziny zawsze będzie trudne, nie ważne czy jesteś kobietą czy mężczyzną. Myślę, że w każdej pracy, która staje się pasją – rodzina i praca zawsze są na kursie kolizyjnym. Tylko dzięki zrozumieniu i wsparciu można je pogodzić.
Czego możemy życzyć kobietom medycyny z okazji 8 marca?
Wszystkim Koleżankom życzę nieustającej pasji, ciekawości, energii i dobrych, wspierających kobiet na swojej drodze. Bądźmy dla siebie inspiracją. Bądźmy głosem rozsądku, słowem otuchy, ramieniem do wypłakania. Bądźmy dla siebie nawzajem dobre.
lek. Halina Wasilewska-Marcinkowska
Ukończyła Pomorską Akademię Medyczną im. Generała Karola Świerczewskiego w Szczecinie na wydziale lekarskim. W 1969 roku zdobyła uprawnienia ratownika Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jest lekarzem pediatrą i lekarzem rodzinnym. W zawodzie pracuje od ponad 51 lat i obecnie jest na emeryturze, nadal pomagając pacjentom w POZ. Popłynęła w półroczny rejs na północnym Pacyfiku, jako lekarz okrętowy. Kocha zwierzęta i od wielu lat aktywnie organizuje akcje pomocowe i zbiórki karmy.
Jak to się stało, że została Pani lekarzem? Skąd zamiłowanie do medycyny?
Myślę, że decyzję o wyborze takiego zawodu podświadomie podjęłam już w wieku 13 lat. Zapisałam się do harcerstwa, wszystkie wakacje spędzałam na obozach, niedziele na wycieczkach. Nosiłam apteczkę, zdobywałam sprawności i pomyślałam, że jak zostanę lekarzem, to będę mogła nadal żyć i pracować na wsi. Mama była lekarzem i bardzo mi odradzała ciężkie studia i stresująca pracę, co mnie jeszcze bardziej, z wrodzonej przekory, utwierdziło w mojej decyzji.
Pracuje Pani doktor w zawodzie od ponad 51 lat. Jak wyglądały początki? Czy łączenie pracy zawodowej z macierzyństwem jest trudne?
Pierwszą pracę podjęłam w Drawnie na skraju Puszczy Drawskiej nad Drawą. Tam rozpoczęłam specjalizację z pediatrii, bo dzieci bałam się najbardziej. Potem specjalizacja z medycyny wieku rozwojowego – dawniej medycyna szkolna. Zrobiłam też specjalizację z medycyny rodzinnej. Córkę urodziłam na studiach, miałam ją cały czas przy sobie – pilnowała jej Pani, u której wynajmowałam mieszkanie, czasem też zostawiałam ją pod opieką na portierni szpitala, gdzie były wykłady. Studia skończyłam w terminie. Dziecko było zdrowe i spało całą noc. Dzięki mężowi marynarzowi, który pływał wtedy w Dalekomorskiej Flocie Rybackiej GRYF, zrealizowałam jeszcze marzenie i popłynęłam w półroczny rejs na północnym Pacyfiku jako lekarz okrętowy. 6 miesięcy zimą, bez zawijania do portu. Mąż był tam mechanikiem. Podczas rejsu przydało się doświadczenie zdobyte z dyżurów w pogotowiu. Koniec rejsu był na Alasce. Od zawsze w mojej rodzinie były psy i koty. Zawsze też pracując na wsiach starałam się zmienić los zwierząt – prośbą, groźbą lub pomocą, w załatwieniu karmy i budy. Moją miłością zwierzęta były od zawsze. Stąd w domu mam 5 uratowanych psów, 3 koty i kulawego konia z kozą do towarzystwa.
Czy kobietom w medycynie jest trudno, trudniej niż mężczyznom?
Nadal pracuję w POZ w miejscowości Okonek, około 50 km od Piły. Zajmuję się też korektą wad postawy u dzieci i dorosłych we współpracy z Kliniką Ortopedii Sportowej w Poznaniu. Kiedy robię to wszystko? W międzyczasie! Chociaż mąż twierdzi, że nie ma takiego pojęcia. Kobietom w medycynie jest trudniej – to oczywiste. Matka – żona – kochanka – kucharka i oczywiście lekarz.
Czego życzyłaby Pani wszystkim kobietom z okazji 8 marca?
Wszystkim kobietom chciałabym życzyć tego co zawsze miałam w tyle głowy: „rzeczy niemożliwe robimy od ręki, cuda zajmują nam 15 minut”. Serdeczne życzenia na dzień kobiet!
lek. Henryka Krupczyńska
Specjalista neurolog, absolwentka Akademii Medycznej w Poznaniu. Po studiach w 1980 roku podjęła pracę w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Koninie.
Po rocznym stażu została zatrudniona w Oddziale Neurologii tego szpitala na etacie asystenta, a następnie zastępcy ordynatora. Od 2021 roku do 31 grudnia 2024 roku pracowała na etacie ordynatora Oddziału Neurologii i Oddziału Udarowego. Od 1985 roku prowadziła własną działalność medyczną w Gabinecie Neurologicznym.
Pracowała również jako biegły sądowy, konsultant ZUS i KRUS oraz wykładała neurologię w Liceum Medycznym w Koninie. Lubi podróżować, czytać książki, głównie biograficzne. Ogromną przyjemność sprawia jej taniec. Jej mąż, Jan, jest inżynierem budownictwa lądowego, a syn Piotr – magistrem fizjoterapii.
Co Pani doktor najbardziej ceniła przez lata i także teraz w swojej pracy?
W pracy najbardziej cenię sobie współpracę opartą na wzajemnym szacunku i zrozumieniu, możliwość stałego dokształcania się. Dużą wagę przywiązuję do możliwości wdrożenia teorii w praktyce.
Jest Pani doktor neurologiem – wybór specjalizacji to zawsze trudny, ale i wyjątkowy moment dla lekarza, dlaczego neurologia?
Początkowo miała to być psychiatria, jednak podczas dyżuru w pogotowiu, który miałam na stażu, trafiłam na pacjenta z udarem niedokrwiennym mózgu – dokładnie pamiętam, że był to mężczyzna z niedowładem połowiczym prawostronnym i z zaburzeniami mowy. Dyżur na neurologii pełnił ówczesny ordynator oddziału, dr Zenon Rzepecki. Po dokładnym przedstawieniu przeze mnie wywiadu doktor obrazowo przedstawił mi co dzieje się w mózgu konkretnego pacjenta. Na koniec spytał, czy nie chciałabym specjalizować się w dziedzinie neurologii, zaproponował mi dyżury w oddziale. Już po dwóch wiedziałam, że będę neurologiem.
Gdyby porównać kobiety rozpoczynające karierę w medycynie kiedyś i teraz? Coś się zmieniło Pani doktor zdaniem? Czy wyzwania pozostają takie same?
Cele i wyzwania dla nas lekarek lat 80. i tych obecnych są identyczne. Zarówno my, i te dużo młodsze, chcemy pomagać chorym, ulżyć w cierpieniu fizycznym i psychicznym. Różnice są w tym, jak dochodziłyśmy do tego celu. My miałyśmy trudniejszy dostęp do wiedzy, ograniczony dostęp do badań diagnostycznych. Diagnoza opierała się głównie na wywiadzie, badaniu przedmiotowym, EEG, badaniu płynu mózgowo-rdzeniowego. Obecnie jest dużo literatury, zarówno polskiej jak i zagranicznej, dużo konferencji stacjonarnych, on-line, liczne webinary, algorytmy postępowania – liczba sposobów poszerzania wiedzy jest ogromna. My jednak miałyśmy mniej pracy tzw. papierkowej, a więcej kontaktu z pacjentem. Obecnie jest odwrotnie. Pacjenci i ich rodziny kiedyś byli bardziej cierpliwi i mniej roszczeniowi.
Mówimy w 2025 roku o wypaleniu zawodowym – jest jakaś recepta na to, by nie dopadło lekarzy ?
Termin wypalenie zawodowe dla mnie osobiście jest czysto teoretyczny. Przez 44 lata swojej pracy zawodowej nie doznałam nigdy uczucia wypalenia. Dlaczego tak jest? Naprawdę nie wiem. Może dlatego, że lubię to co robię, odczuwam ogromną satysfakcję, gdy mogę pomóc innemu człowiekowi, a w swojej pracy spotykam ludzi życzliwych.
Czego możemy życzyć kobietom medycyny z okazji 8 marca?
Drogie Koleżanki, życzę Wam, by praca była dla Was źródłem radości i satysfakcji.
Życzę Wam, by po wyczerpującym dniu pracy i dyżurze czekał na Was w domu ktoś, kogo kochacie, kto Was kocha i wspiera. Życzę, byście miały czas na swoje własne małe przyjemności: kosmetyczka, fitness czy wycieczki.
Artykuł z marcowego wydania Biuletynu Informacyjnego WIL, nr 3/2025. Cały numer dostępny TUTAJ.