Siła, z jaką w sezonie epidemicznym 2024/25 uderzyła grypa, zaskoczyła niejednego specjalistę chorób zakaźnych. Gwałtowny wzrost hospitalizacji i zgonów notowany zwłaszcza w grudniu i styczniu prowokował pytanie o przyczyny. Czy był to efekt wzrostu patogenności cyrkulujących wirusów czy może zwiększonej podatności polskiej populacji na grypę? By udzielić odpowiedzi powołaliśmy do życia projekt FluTer prowadzony pod auspicjami Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Artykuł dr. hab. Piotra Rzymskiego z Zakładu Medycyny Środowiskowej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu z numeru 4/2025 Biuletynu Informacyjnego Wielkopolskiej Izby Lekarskiej.
Grypa sezonowa pozostaje istotnym problemem zdrowia publicznego, powodując corocznie miliony zakażeń i setki tysięcy zgonów na całym świecie. Chociaż w powszechnej świadomości grypa często traktowana jest jako niegroźna infekcja, błędnie mylona z prozaicznym przeziębieniem, w rzeczywistości może prowadzić do poważnych powikłań, szczególnie w grupach podwyższonego ryzyka, takich jak osoby starsze, pacjenci z chorobami przewlekłymi oraz osoby z obniżoną odpornością.
Jednym z kluczowych problemów w zwalczaniu grypy jest ogromna zdolność do mutacji wirusów, które powodują tę chorobę. Podlegają one dwóm podstawowym mechanizmom zmienności genetycznej. Po pierwsze, dryftowi antygenowemu, który polega na drobnych, stopniowych zmianach w strukturze białek powierzchniowych (hemaglutyniny i neuraminidazy), będących skutkiem błędów replikacyjnych zachodzących podczas namnażania patogenu. Wirusy grypy podlegają temu zjawisku, bo brak mechanizmów korekty błędów podczas replikacji ich RNA sprawia, że mutacje gromadzą się z pokolenia na pokolenie, prowadząc do stopniowej zmienności antygenowej. Inną ścieżką ewolucji wirusów grypy jest skok antygenowy, który polega na nagłych, dużych zmianach wynikających z reasortacji genomu między różnymi szczepami, co może prowadzić do powstania nowych, potencjalnie bardzo groźnych wariantów. Zjawisku temu u wirusów grypy sprzyja fakt, iż ich genom nie jest – w przeciwieństwie np. do SARS-CoV-2 – liniowy, lecz segmentowany. Wszystko to decyduje o konieczności ciągłego monitorowania zmienności tych patogenów, czujności epidemiologicznej i dostosowywaniu składu szczepionek przeciwgrypowych z sezonu na sezon.
W obliczu nieprzewidywalności wirusów grypy potrzebujemy również danych klinicznych, które określać będą profil i parametry pacjentów z ciężkim, wymagającym hospitalizacji przebiegiem choroby. Ich pozyskiwanie jest kluczowe, by rozumieć, jak zmienność wirusów grypy przekłada się na obciążenie chorobą, typować czynniki ryzyka, określać predyktory zgonu oraz oceniać skuteczność działań profilaktycznych i stosowanych terapii. Dane molekularne dotyczące genomu patogenu lub epidemiologiczne pozyskane dla ogółu populacji, jakkolwiek również ważne, nie są w stanie dostarczyć takich informacji. Dlatego właśnie Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych uruchomiło projekt badawczy FluTer. Nazwą nawiązuje on do innych projektów Towarzystwa, takich jak SARSTer (dotyczący COVID-19) czy EpiTer-2 (dotyczący WZW typu C), i podobnie jak one ma charakter retrospektywnych analiz danych pozyskiwanych z ośrodków klinicznych w Polsce. W projekcie FluTer bierze udział kilkanaście oddziałów chorób zakaźnych w kraju.
Sezon 2024/25: grypa w natarciu
Jakie obserwacje udało się już poczynić? Po pierwsze, wielokrotny wzrost hospitalizacji na oddziałach zakaźnych z powodu grypy, który zauważalny był już w grudniu 2024 r. i osiągnął niespotykaną skalę w styczniu 2025 r. Po drugie, wzrosła też wewnątrzszpitalna śmiertelność z powodu grypy. Podczas, gdy w styczniu 2024 r. wynosiła ona niespełna 3 proc., tak rok później sięgała już niemal 11 proc., co ponownie było sytuacją niewidywaną przez nawet najstarszych specjalistów chorób zakaźnych w Polsce. To zrodziło pytanie o przyczyny. Czy za tak gigantycznym obciążeniem stoi wzrost patogenności wirusów cyrklujących w 2024/25 czy może mamy do czynienia z post-pandemiczną epidemią wyrównawczą w podatnej na grypę populacji?
Odpowiedzieć na to pytanie można było poprzez szczegółowe porównanie profilu pacjentów hospitalizowanych z powodu grypy podczas sezonu 2024/25 z sezonem poprzednim. Umożliwił to nasz projekt FluTer, który gromadzi dane związane z demografią, występowaniem schorzeń przewlekłych, objawami zakażenia, parametrami biochemicznymi i przebiegiem klinicznym wśród osób z ciężkim przebiegiem choroby. Przeprowadzone przez nas analizy, której rezultaty były prezentowane już chociażby na odbywającym się w marcu 2024 r. Forum Wirusologicznym w Warszawie i są przedmiotem przygotowanych manuskryptów naukowych, nie wskazują, by sytuacja w sezonie epidemicznym 2024/25 była konsekwencją wzrostu zjadliwości wirusów grypy. A to dlatego, że pacjenci nie różnili się w sposób istotny pod względem profilu objawów choroby, wskaźników stanu zapalnego, zaburzeń krzepliwości, saturacji tlenem i konieczności stosowania tlenoterapii i mechanicznej wentylacji, od osób wymagających hospitalizacji w poprzednim sezonie.
Gwałtowny wzrost hospitalizacji i wewnątrzszpitalnej śmiertelności pacjentów z powodu grypy odnotowany na oddziałach zakaźnych biorących udział w projekcie Fluter w grudniu 2024 i styczniu 2025.
Coraz starsi i bardziej schorowani, niezaszczepieni i podatni
W zdecydowanej większości hospitalizowane osoby były zakażone wirusami grypy typu A, należały do grupy wiekowej 65+ i na ogół były obciążone chorobami przewlekłymi, zwłaszcza sercowo-naczyniowymi i metabolicznymi. Z kolei pacjenci, u których wystąpił zgon, mieli ponad 80 lat, w większości charakteryzowali się wielochorobowością, częściej chorowali na przewlekłą niewydolność krążenia i dotknięci byli deficytem odporności, a w przebiegu grypy występowały zakażenia bakteryjne wymagające antybiotykoterapii.
Wszystko to wskazuje, iż na przełomie 2024 i 2025 mieliśmy najpewniej do czynienia z epidemią wyrównawczą po pandemii COVID-19, podczas której z powodu różnych ograniczeń sanitarnych ekspozycja na wirusy grypy była znacznie mniejsza, ostatecznie przekładając się na zwiększoną populacyjną podatność w obecnym sezonie Skala tej epidemii została natomiast jeszczewzmocniona, gdyż polskie społeczeństwo należy do jednego z najszybciej starzejących się w Europie i w istotny sposób obciążone jest przez choroby cywilizacyjne. Jednocześnie odsetek osób szczepiących się przeciw grypie jest od dawna bardzo niski – to zaledwie kilka proc. w całej populacji, i trochę ponad 10 proc. w grupie seniorów. Natomiast niemal wszystkie osoby wymagające hospitalizacji i umierające z powodu grypy, których dane analizowaliśmy w bazie FluTer, były niezaszczepione.
Wnioski na (najbliższą) przyszłość
Czego zatem potrzebujemy? Po pierwsze, kontynuowania wysiłków na rzecz zwiększenia wyszczepialności polskiej populacji przeciw grypie poprzez kampanie edukacyjne, wiadomości przypominające, dawanie przykładu, usprawnienie dostępu do szczepień na obszarach pozamiejskich i systemowyce rozwiązania przeciwdziałające dezinformacji. Po drugie, zapewnienia w sezonie epidemicznym dostępu do leków przeciwgrypowych takich jak oseltamiwir, który zastosowany odpowiednio szybko zmniejsza ryzyko progresji infekcji do postaci ciężkiej, ale może spełniać również rolę narzędzia profilaktyki poekspozycyjnej dla osób z kontaktu. No i wreszcie, potrzebujemy kontynuowania projektu FluTer, zwłaszcza w dobie narastającego zagrożenia ze strony ptasiej grypy. Pozwoli to trzymać rękę na pulsie i dostarczać danych kluczowych dla odpowiedniego reagowania na zagrożenie epidemiczne.
Sezon epidemiczny 2024/25 ujawnił, jak groźna może być grypa w kontekście starzejącego się społeczeństwa i niskiej wyszczepialności. Mimo, że wirusy grypy są nieprzewidywalne, mamy skuteczne narzędzia do walki z nimi – szczepienia, leczenie przeciwwirusowe i systematyczny monitoring epidemiologiczny. Kluczowe jest, abyśmy potrafili z nich właściwie korzystać.
Piotr Rzymski