W sobotę 11.09 w Warszawie odbyła się manifestacja przedstawicieli zawodów medycznych, skupionych w Ogólnopolskim Komitecie Protestacyjno-Strajkowym Pracowników Ochrony Zdrowia. Trasą od placu Krasińskich, przez Ministerstwo Zdrowia, Pałac Prezydencki i Parlament RP, zakończoną pod KPRM, przeszło według szacunków organizatorów od 30 do 40 tys. osób. Mówi się, że to największa w historii manifestacja opieki zdrowotnej.
Pierwszą niespodzianką była sytuacja na mecie – na trawniku przed Kancelarią Premiera zastały nas barierki z liczną policyjną obstawą. Przemarsz został zatrzymany kilkadziesiąt metrów od miejsca docelowego. Niezrażeni, w atmosferze pokojowej, dokończyliśmy ostatnie przemówienia z mobilnej sceny. Powstało jednak pytanie – co dalej? Jako Porozumienie Rezydentów zaplanowaliśmy, że na owym, ogrodzonym trawniku powstanie Białe Miasteczko 2.0.
Po rozmowie z przedstawicielami Policji okazało się, że teren został wygrodzony przez SOP, oficjalnie ze względu na zagrożenie terrorystyczne. Padło nawet hasło „alarm bombowy”. Oficerowie tłumaczyli, że w Łazienkach Królewskich (będących tuż za płotem) odbywa się spotkanie Premiera z Kanclerz Niemiec Angelą Merkel, w związku z czym i Łazienki pozostają zamknięte do 17. A barierki do kiedy? Nie wiadomo.
Po błyskawicznej konsultacji prawników, okazało się że nic nie możemy zrobić – owszem, mamy prawo do zgromadzeń, ale jeśli SOP wygrodził teren ze względu na zagrożenie, to względy bezpieczeństwa są ponad wszystkim. Rzecznik SOP odpowiedział zdawkowo, że nie może udzielać informacji.
Podjęliśmy szybką decyzję: rozstawiamy się na trawniku obok barierek. Jak się później okazało – decyzję słuszną, bo barierki jak stały, tak stoją do dziś.
Ruszyliśmy do pracy – stanęły pierwsze namioty, scena, agregat. Plan zakładał, że wszystko będzie ustawione od rana, więc mieliśmy opóźnienie. Udało się jednak ruszyć pełną parą w niedzielę z samego rana. Początkowo mieliśmy trzy namioty wymiarów 5x5m, o wdzięcznych nazwach: konferencyjny, fundacyjny i profilaktyczno-warsztatowy. Obok nich niewielka scena, a po drugiej stronie namiot ustawiony przez ratowników medycznych oraz – trochę niespodziewanie – namiot wsparcia AgroUnii. Niezależnie od tego, czy ktoś tę organizację lubi czy nie – rolnicy okazali wsparcie medykom, byli pomocni gdy trzeba było popracować fizycznie i w odbiorze uczestników był to bardzo miły gest.
Białe Miasteczko 2.0 rozpoczęło działalność. Koncepcja była oparta o dwa filary – po pierwsze: pokazujemy, że jesteśmy. Protest trwa, namioty stoją i nie da się zanegować potrzeby zmian w ochronie zdrowia. Mamy postulaty, ale także pokazujemy dlaczego one są ważne – mówimy o tym, co w systemie nie działa. Pierwszy temat dnia – Pielęgniarstwo i Położnictwo. Konferencje, wykłady i panele dyskusyjne przyciągały uwagę uczestników i przechodniów. W namiocie fundacyjnym codziennie inna fundacja propacjencka mogła promować swoją działalność. Działo się.
Drugą, mniej oczywistą funkcją miasteczka, było utworzenie miejsca spotkań pacjentów i personelu. Przestrzeni, gdzie każdy może przyjść i nie dość, że skorzystać z badań profilaktycznych (m.in. ciśnienie, glikemia, testy paskowe HCV), to po ludzku, po prostu – porozmawiać. Opowiedzieć o tym, co nie działa z perspektywy pacjenta. Dowiedzieć się, dlaczego czasami pacjent czuje się źle zaopiekowany. Posłuchać o tym, jak system rzuca nam kłody pod nogi i dlaczego bywa źle mimo szczerych chęci personelu. I to się udało – pierwszego dnia przebadaliśmy profilaktycznie ponad 1500 osób (wg liczby zużytych pasków do glukometru), a miasteczko odwiedziło szacunkowo 5-6 tys. pacjentów.
Pierwszej i drugiej nocy w miasteczku nocowało około 30 osób – poza dużymi, białymi namiotami, stanęło wiele mniejszych, turystycznych. Wieczorami wspólna rozmowa, odprawa programowa i medialna przed jutrem. Liczba uczestników nieco zmniejszała się w kolejnych dniach (głównie dlatego, że skończył się weekend i ludzie wracali do pracy) – ale miasteczko rosło. We wtorek i środę pojawiły się kolejne, duże namioty – fizjoterapeutów, którzy oferowali swoje usługi przechodniom, a także wsparcia Forum Związków Zawodowych (w którym zameldowali się diagności laboratoryjni i elektroradiolodzy), Związku Zawodowego Pracowników MSWiA oraz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Stanęły magazyny i namiot biurowy. Przyjechali kolejni przedstawiciele zawodów. Czuć było siłę.
Kolejne dni dotknęły zagadnień psychiatrii (w tym psychiatrii dzieci i młodzieży), dziedzin zabiegowych, medycyny rodzinnej i interny, onkologii i medycyny ratunkowej. W międzyczasie śledziliśmy wymianę zdań Komitetu i Ministerstwa Zdrowia. Wierzyliśmy – być może naiwnie – że problemami zdrowia Polaków uda się zainteresować Premiera. Tak się jednak nie stało. Czas płynął, a na sobotę zaplanowaliśmy dzień innych zawodów medycznych – fizjoterapii, diagnostyki laboratoryjnej, elektroradiologii i opiekunów medycznych. Sobota jednak miała być zupełnie inna…
Rozpoczęliśmy dzień tak jak zawsze – śniadaniem i przygotowaniem do dalszej jego części. Rozpoczęła się codzienna konferencja prasowa, pod koniec której usłyszeliśmy huk, zrobiło się zamieszanie… wydarzyła się tragedia. Ze względu na dobro uczestników i pamięć zmarłego, nie będę relacjonował szczegółów tego dnia. Należy tylko wspomnieć, że obecni na miejscu wykazali się najwyższym profesjonalizmem przy udzielaniu pomocy, a później sami zostali objęci opieką psychotraumatologiczną.
W miasteczku zapanował czas zadumy i żałoby. Nie było już takie samo – przybrało formę „Cichego Dyżuru”. Namioty pozostały, ale aktywność została wygaszona do odwołania. Rozważaliśmy jego zamknięcie do ostatniej chwili, ale wspólnie (jako miasteczko i ludzie je tworzący, nie „odgórnie” decyzją komitetu) postanowiliśmy, że zostajemy. Trwaliśmy, bo protest trwał. Choć pierwszy tydzień był bardzo wymagający organizacyjnie i wyczerpujący, to drugi odczuliśmy jako trudniejszy. Liczba uczestników zmniejszyła się. Nastroje były zgoła inne. Komitet zgodził się podjąć rozmowy z nowym Wiceministrem Zdrowia ds. Dialogu.
Rozmowy, na które szliśmy z nadzieją. Rozmowy, które miały przełamać impas i być przyczynkiem do dyskusji o prawdziwych zmianach. Początkiem budowania sprawnego systemu, w którym pacjent czuje się zaopiekowany, a nie osamotniony.
Cóż… po pierwszych dwóch spotkaniach, z przykrością stwierdzam, że rokowanie jest złe. Ministerstwo Zdrowia kluczy w narracji i manipuluje danymi w mediach – jednocześnie nie przedstawiając żadnej własnej kontrpropozycji dla postulatów komitetu. A szkoda, bo mógłby to być początek negocjacji i wypracowania kompromisu. Niestety, jedyne co otrzymaliśmy, to prezentacje znane nam ze spotkań Zespołu Trójstronnego sprzed ponad pół roku. Obietnica dialogu okazała się być pustymi słowami. Nadzieje zostały zawiedzione.
Tymczasem miasteczko powoli budzi się do życia – w piątek 24.09 ruszyły ponownie badania profilaktyczne. Odbudowujemy relacje z pacjentami i morale zespołu. Co przyniosą kolejne dni? Chcielibyśmy wierzyć, że przełom. Że już za tydzień, może dwa, zwiniemy namioty i pojedziemy do domu z poczuciem, że zainwestowaliśmy kawał czasu i sił w projekt, dzięki któremu wszystkim Polakom – pacjentom i pracownikom będzie po prostu w ochronie zdrowia lepiej pod każdym względem. Tylko czy na taką inwestycję gotowi są politycy? Chcemy wierzyć, że tak, albo że tej gotowości właśnie nabierają. I tego sobie i Państwu życzymy z całego serca.
Dziękujemy WIL za okazane dotąd wsparcie i przesyłamy serdeczne pozdrowienia dla całej Wielkopolski prosto z Warszawy!
lek. Piotr Pisula, członek Komisji ds. Młodych Lekarzy WIL, przedstawiciel Porozumienia Rezydentów
Foto: Marta Jakubiak/Gazeta Lekarska