Nie sposób nie odnieść się do XVI Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Lekarzy, który był zwołany w dwóch celach: przyjęcia nowego regulaminu wyborów oraz Kodeksu Etyki Lekarskiej. Dwa dni bardzo burzliwych obrad, poprzedzone były wielomiesięczną pracą Krajowej Komisji Wyborczej, Komisji Etyki Lekarskiej oraz ogólnopolskimi konsultacjami. Nie będę szczegółowo analizował obu tekstów, bo na to przyjdzie czas, ale chciałbym w skrócie przedstawić kilka przemyśleń, bo to co się wydarzyło, będzie mieć szeroki wpływ na obraz izb lekarskich w kolejnych latach i wielkie znaczenie dla całego środowiska lekarzy i lekarzy dentystów.
Pierwszy dzień XVI NKZL przypadł na 17 maja 2024. Datę nieprzypadkową, bo dokładnie 35 lat temu uchwalono ustawę o izbach lekarskich. Cały dzień spędziliśmy na dyskusji poświęconej regulaminowi wyborów. Burzliwej. Wątpliwości budziły przede wszystkim zapisy dotyczące parytetów. Prawie nikt nie miał jednak wątpliwości odnośnie największej zmiany – wyborów elektronicznych. Przyznam, że niezmiernie czekałem na tę właśnie zmianę, bo tylko ona może spowodować odświeżenie samorządu, który czasami jest zbyt mocno uwikłany w wewnętrzne dyskusje i spory. Dwa lata temu, po wielu latach marazmu, do samorządu dołączyła grupa młodych ludzi, ale pomimo tego cały czas cierpimy na niedobór lekarzy aktywnych zawodowo, szczególnie lekarzy w średnim wieku. Dotychczasowy system wyborów, czyli kopertowe i w czasie zgromadzeń wyborczych był zbyt czasochłonny. To skutkowało tym, że wielkie rejony wyborcze, najczęściej szpitale oraz AOS nie osiągały kworum, aby wybrać swojego przedstawiciela. Mam nadzieję, że to się zmieni i nigdy już nie dojdzie do sytuacji, w której Okręgowy Zjazd Lekarzy zostanie zdominowany przez dyskusje nad wewnętrznymi regulaminami izbowymi, zamiast zająć się realnymi problemami środowiska. Drugi dzień zjazdu został poświęcony nowemu, a w zasadzie odświeżonemu Kodeksowi Etyki Lekarskiej. Wielogodzinna dyskusja, bardzo szybko się spolaryzowała i dotyczyła przede wszystkim spraw kluczowych dla lekarzy – na ile w nowym dokumencie mają być “zaostrzone” przepisy, najczęściej chodziło o zwroty “lekarz powinien” i “lekarz ma obowiązek”. Jedni argumentowali, że powinniśmy bardziej aktywnie działać na rzecz oczyszczenia środowiska z osób zachowujących się, delikatnie mówiąc, w sposób naganny, a drudzy, że prawo karne i cywilne jest wystarczająco restrykcyjne, abyśmy nakładali sobie dodatkowe kajdany. Głosowaliśmy ponad 50 poprawek. Wydaje się, że nowy KEL został dobrze zbalansowany i uzupełniony o nowe, aktualne tematy. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z dokumentem. Wielkie brawa dla dr n. med. Artura de Rosier, który przewodniczy Komisji Etyki Lekarskiej.
Jednym z gości zjazdu, była Minister Zdrowia Izabela Leszczyna, która w prawie półgodzinnym przemówieniu prezentowała kierunki zmian i tematy aktualnych prac rządu. Zapowiadała m.in. rozwiązania, które nie budzą wątpliwości, takie jak likwidacja zespołów przy prokuraturach zajmujących się błędami medycznymi, wprowadzenie elektronicznego PWZ, czy rozpoczęcie prac nad zdjęciem z nas określania refundacji (choć tu nakreślone było to mgliście). Mnie jednak w tym wszystkim wiele działań i zapowiedzi zaczyna w ostatnim czasie coraz bardziej irytować. Być może patrzę z perspektywy lekarza szpitalnika, ale tą grupę głównie reprezentuję, również z racji przewodniczenia Komisji ds. Szpitalnictwa NRL. Przede wszystkim moją irytację budzi coraz większe zawłaszczanie sobie pola w ochronie zdrowia przez zawody niemedyczne. Być może jestem w tych poglądach odosobniony, co mi się często zdarza, ale prawnicy, ekonomiści, specjaliści ds. PR, dziennikarze, politycy, psycholodzy wszyscy zaczynają nam mówić jak leczyć, jak dbać o pacjenta, jak rozmawiać z pacjentem, jak zarządzać szpitalem. Zasiadają w zarządach NFZ, Ministerstwa Zdrowia, zarządzają szpitalami. Bo przecież lekarze się na tym nie znają. Przecież ekonomista lepiej wie, jak wykorzystywać środki, jak leczyć ekonomiczniej. Zaczyna się zawsze od górnolotnych haseł – “bo nam zależy na pacjencie”, “bo my reprezentujemy pacjenta, a nie interes korporacji” itd. A na czym się kończy? Wybitni ekonomiści przychodzą do szpitali i na co patrzą? Na pacjenta? A w życiu… Patrzą na bilans, na słupki ekonomiczne. I co zaczynają robić? To co potrafią najlepiej. Nie pozyskają nowych środków, więc… tną koszty. Najpierw zwalniają lekarzy – bo zbyt drodzy. Potem, najczęściej nie mogą znaleźć tańszych, więc zatrudniają droższych. Zaczyna się likwidowanie oddziałów. To samo się dzieje na wszystkich szczeblach. Hasła górnolotne, a potem… słupki ekonomiczne. Coraz więcej osób i zawodów okołomedycznych. Coraz więcej pieniędzy szpital traci na atestacje, akredytacje, ISO, szkolenia personelu z wypełniania druków, rozliczania, z komunikacji, a na końcu… z wypalenia zawodowego. Jakby lekarze mogli się zajmować leczeniem, a nie 60% swojego czasu spędzać na biurokratycznych obowiązkach, to nie byłoby potrzebne zapobieganie wypaleniu.
Stwarzane jest nam bardzo toksyczne środowisko, w którym musimy pracować, a na końcu każdy doradza, jak powinniśmy się zachowywać, mówić odczuwać. Za chwilkę dojdzie do tego, że oddziałami będą zarządzać ekonomiści – bo dlaczego by nie? Będą nam mówić jak i za ile leczyć, kiedy wypisać pacjenta, pokazywać plany i słupki, ale to my będziemy odpowiadać przed prokuratorem. Jako izby lekarskie zmagamy się coraz częściej z całkowitym brakiem wpływu na to, co się dziej w szpitalach. I nie chodzi tu o jakieś wielkie wtrącanie się w wewnętrzne sprawy, ale o dbanie o interesy lekarzy i pacjentów. Lekarze zgłaszają się do nas z problemami, że brak jest obsady, że dwie osoby dyżurują na zmianę, że na SORach pracują osoby bez PWZ. I co możemy zrobić? Nic. Monitujemy, piszemy dzwonimy. Dyrektor naczelny nam nie podlega, starosta nie widzi problemu, bo szpital się bilansuje, a dyrektor medyczny… nic nie może. Prokuratury umarzają postępowania, bo brak pokrzywdzonych. Tymczasem słyszymy, że Pani Minister odciąży szpitale i pomoże lekarzom odejść do AOS. Nie wiem. Być może gdzieś w pięknych gabinetach wygląda to dobrze. Jeden słupek – koszt leczenia szpitalnego, drugi – w AOS. W AOS leczy się taniej. Sprawa jasna – trzeba stawiać na AOS. Tylko, że społeczeństwo się starzeje. Oddziały są oblegane przez stany ostre. Pacjenci leżą pod tlenem, wymagają monitorowania, codziennych badań, leków dożylnych, ale ktoś zdecydował – w AOS będzie taniej. Z reguły politycy przypominają sobie o szpitalnikach, kiedy kogoś bliskiego trzeba położyć. Dlatego apeluję – nie dajmy odebrać zarządzania szpitalami lekarzom. Tylko róbmy to dobrze. Na początku miesiąca spotkała się grupa inicjatywna, która podpisała deklarację założycielską Polskiego Towarzystwa Lekarzy Menedżerów, która ma zrzeszać właśnie lekarzy pełniących funkcje kierownicze. Być może przyczyni się właśnie do odwrócenia tego niekorzystnego trendu w zarządzaniu jednostkami ochrony zdrowia.
Lek. Marcin Karolewski