W Poznaniu sytuacja jest dramatyczna…
…Okres oczekiwania na wynik testu jest bardzo wydłużony – to 18 godzin, a nawet 24 godziny. Przerabiamy oddziały, żeby zmieścić pacjentów czekających na wynik. Możliwość reagowania to klęska. Za chwilę staną wszystkie szpitale,
Szefuję oddziałowi hematologii w szpitalu i od kilku miesięcy jedno piętro to izolatorium dziecięce covidowe. Ruch tam jest olbrzymi. Na okrągło trwa WIELKIE USTALANIE – co z małymi pacjentami, których wynik jest dodatni, które dziecko możemy odesłać do izolacji domowej, co zrobić z transportem. Bo transportu ze szpitali do izolacji domowej nie ma. Jest tylko transport do szpitali.
Sanepid jest niewydolny. O zakażeniach informują nas dyrektorzy szkół i przedszkoli. Ostatnio mój oddział został poinformowany przez dyrektorkę przedszkola, co spowodowało wyłączenie dwóch kolejnych lekarzy z pracy oddziału.
Centrum Zarządzania Kryzysowego odbiera telefony, ale osoby tam dyżurujące udzielają informacji, jakby do nich nie docierały wiadomości wysyłane przez szpitale.
Coraz częściej następuje wyłączenie personelu, nakładane kwarantanny bez kontroli. Przy polityce wyłączania szkół nikt nie chce zauważyć, że personel medyczny też ma dzieci i musi się nimi opiekować. W Wielkiej Brytanii dzieci pracowników medycznych mają pierwszeństwo opieki w szkołach.
Z dodatkami covidowymi jest tak: wszyscy mówią, ale, póki co nie wiadomo, kto, na jakiej zasadzie i kiedy je dostanie.
dr n. med. Halina Borowska – specjalista pediatra, onkolog i hematolog dziecięcy
24 października 2020 roku