11 lutego 2020 odbyło się kolejne spotkanie z cyklu „Na kwadracie w WIL”. Spotkanie otworzył Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej WIL Artur de Rosier. Gośćmi byli: Sekretarz Okręgowej Rady Lekarskiej WIL Elżbieta Marcinkowska oraz członek Okręgowej Rady Lekarskiej WIL i przedstawiciel Porozumienia Rezydentów OZZL Jakub Bajer. Spotkanie prowadzili Marcin Karolewski z Okręgowej Rady Lekarskiej WIL i przedstawiciel studentów Michał Kłos.
Podczas spotkania zadano uczestnikom pytania: czy popierają działania podjęte przez lekarzy rezydentów, czy praca lekarzy to praca jak każda inna, jaka jest najlepsza forma protestu, czy czują powołanie, czy pacjent jest najważniejszy oraz czy i kiedy odeszliby od łóżek.
Prezes ORL WIL Artur de Rosier mówił o sytuacjach etyczno-prawnych związanych z protestami. – Najważniejsze pytanie etyczne, które trzeba sobie zadać w każdej sytuacji wątpliwej prawnie to czy działam przeciwko pacjentowi? Niejednokrotnie stajemy w sytuacji kiedy w ciągu sekund musimy podjąć decyzje a opinie prawne w tym zakresie potrafią być wykluczające się. Tak jest np. przy przyjęciu do szpitala psychiatrycznego, kiedy to pacjent z pobudek psychotycznych nie chce złożyć wymaganego prawem podpisu wyrażającego zgodę, ale ustnie zgadza się na przyjęcie. Przyjmując za zgodą ustną postępujemy niezgodnie z prawem, ale pacjent chce być przecież przyjęty. I tu sprawdza się pytanie: czy działam wbrew pacjentowi? – zaznaczył.
Jak podkreślił Marcin Karolewski wśród dotychczasowych protestów prowadzonych przez lekarzy były takie, które zostały połowicznie zakończone, z różnych powodów. Organizacja każdego z protestów była inna. – Kiedyś były zupełnie inne możliwości finansowe i organizacyjne. Ciężko było założyć forum internetowe, gadu gadu to była rewelacja, ale też nie dla każdego dostępna. Teraz ludzie skrzykują się na portalu społecznościowym i za chwilę są na manifestacji. Ale mimo braków technologicznych udało nam się wywalczyć podwyżki ponad dwukrotne. – podkreślił.
O przebiegu protestu w 2003 roku mówiła Elżbieta Marcinkowska. Opowiadała jak ważna wówczas była jedność środowiska, wytrwałość poszczególnych grup z wielu rejonów Polski, determinacja w rozmowach z ministerstwem i NFZ- em, przebijanie się z postulatami do społeczeństwa poprzez uzyskanie poparcia pacjentów, samorządów terytorialnych i samorządu zawodowego. Mówiła o sile walki z oporem medialnym i z własnymi słabościami – Przecież wielu z nas, lekarzy POZ wyremontowało budynki, wyposażyło gabinety, zaciągając kredyty. Kiedy podjęliśmy decyzję, że zamykamy gabinety, bo strona rządząca nie chce podjąć konstruktywnych rozmów, wielu wiedziało, jak straszne konsekwencje dla nich i ich rodzin to może przynieść. – zaznaczyła.
Podkreślała też rolę izb lekarskich w proteście. – Przed tym czasem izba zawsze stała obok protestów uważając, że to nie należy do jej statutowych obowiązków. Ale tu w Wielkopolskiej Izbie Lekarskiej nastąpił przełom. Wielkopolska Izba Lekarska jako pierwsza w Polsce w pełni poparła nasz protest. Pragnę podkreślić szczególną rolę ówczesnego Prezesa WIL prof. Jerzego Sowińskiego i kolegów z Okręgowej Rady Lekarskiej. Taka postawa, która na zawsze pozostanie w mojej pamięci pozwoliła nam wytrwać aż do pierwszych dni stycznia, kiedy to determinacja lekarzy Wielkopolski doprowadziła do rozpoczęcia negocjacji z Ministrem Zdrowia w Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu. Po trzech dobach uzyskaliśmy spełnienie naszych postulatów i wróciliśmy do naszch pacjentów. Zmęczeni, ale szczęśliwi i… z tarczą. – mówiła z dumą.
O proteście lekarzy rezydentów w latach 2015-2018 opowiedział Jakub Bajer, zaznaczając, że był to pomysł zawieszonego na kilka lat i reaktywowanego Porozumienia Rezydentów OZZL, które uznało, że przed wyborami warto powalczyć o trzy średnie dla specjalisty, dwie średnie dla rezydenta i procent PKB na zdrowie. Jak opowiadał, ruch protestacyjny zaczął się od portalu społecznościowego, potem było wyjście na ulicę, czyli manifestacja w czerwcu 2016 roku, poprzedzone planowaniem strategii działania w prywatnych mieszkaniach, inicjatywa ustawy o warunkach zatrudnienia w ochronie zdrowia i zebranie 240 tys. podpisów, i wreszcie protest głodowy w holu Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie. – Do samego końca miejsce pozostawało wyłącznie w głowach Damiana Pateckiego i Kasi Pikulskiej. Dyrektor szpitala nie był zachwycony. Ale my byliśmy zdeterminowani. Kiedy w 2015 r. ministrem zdrowia został Konstanty Radziwiłł – lekarz, wieloletni Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej – pokładaliśmy w nim wielkie nadzieje i wierzyliśmy, że uda nam się wywalczyć coś korzystnego dla środowiska lekarskiego. Minister pojawił się u głodujących, próbował uspokajać i namawiać do zakończenia protestu, ale nic konstruktywnego z tego nie wynikało. Kiedy podpisywaliśmy porozumienie z kolejnym ministrem Łukaszem Szumowskim byliśmy po trudnym proteście związanym z wypowiadaniem klauzul opt-out i wielokrotnych rozmowach z ministerstwem, w których uczestniczyli m. in. Łukasz Jankowski i Jarek Biliński. W proteście trzeba założyć plan maksimum, ale też plan minimum, bo wiadomo, że protest, żeby miał sens, musi się kiedyś skończyć porozumieniem – zaznaczył.
Katarzyna Strzałkowska – Rzecznik Prasowy WIL
Fot. Monika Bączek, OKM WIL