Założyciel i pierwszy rektor Wszechnicy Poznańskiej, wybitny lekarz, zasłużony społecznik. Heliodor Święcicki to postać ikoniczna, nie tylko dla środowiska medycznego. 12 października minęło 100 lat od śmierci tego wybitnego Wielkopolanina.  

 

Delegacja Wielkopolskiej Izby Lekarskiej udała się do Krypty Zasłużonych Wielkopolan na Wzgórzu św. Wojciecha w Poznaniu, by oddać cześć osobie, która pozostaje wzorem do naśladowania dla kolejnych pokoleń medyków.

 

Wieniec oraz znicz przy trumnie Heliodora Święcickiego złożyli: wiceprezes WIL lek. Marcin Karolewski, związana z Komisją ds. Kultury lek. dent. Katarzyna Bartz-Dylewicz, pierwszy prezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej po 1989 r. prof. Piotr Dylewicz oraz dyrektor biura WIL Marek Saj.

 

Zasługi H. Święcickiego można by wymieniać długo, dość wspomnieć, że to on został patronem największego w Poznaniu szpitala klinicznego. Oddamy jednak głos jemu współczesnym, a konkretnie Zygmuntowi Zalewskiemu, który wspomnienie po swoim mistrzu i przyjacielu opublikował w „Kronice Miasta Poznania”, kilka tygodni po jego śmierci. Za tekst serdecznie dziękujemy doktor Katarzynie Bartz-Dylewicz, która na „Kronikę” natrafiła w czasie porządkowania swoich zbiorów:

 

Poznań, dnia 30 listopada 1923

 

NAD MOGIŁĄ PIERSZEGO REKTORA UNIWERSYTETU POZNAŃSKIEGO ŚP. HELJODORA ŚWIĘCICKIEGO

[pisownia oryginalna]

 

Dnia 12 października 1923 przeszedł do wieczności śp. Heljodor Święcicki, pierwszy rektor Uniwersytetu Poznańskiego od założenia uczelni w r. 1919 aż do zgonu. Zmarł w wieku lat 69.

 

Są mężowie, którzy stale i we wszelkich warunkach czynią dobrze i czynności swe stosują wedle potrzeb dnia, a jednak wydawają się nam jakoby dawno już byli i z innej, minionej epoki przeszli wśród nas. Ludzi tych otacza za życia pewna aureola niezwykłego znaczenia. Czujemy się wobec nich jak w obliczu bohatera, którego nie spodziewaliśmy się nigdy ujrzeć na czy własne a w wyobraźni swej traktowaliśmy jako – legendę. Takiemże zjawiskiem zdawał nam się pierwszy rektor Uniwersytetu, jeden z tych niepospolitych charakterów i umysłów, których zasług nie mierzy się ni liczy, a chyli się kornie czoła przed ich ogromem; charakter jakiś kapłański, siejący dobro, miłość, piękno w okół siebie, łagodzący i podnoszący otuchę, wiarę i siły; umysł wybitny, w kulturalnej twórczości żywioł swój znajdujący. I rzecz dziwna, że ci wielcy jałmużnicy i zapaleni myśliciele równocześnie, z sercem głębokiem i myślą oderwaną łączą niepospolity zasób energii i wielką zdolność pracy praktycznej. Zjednoczenie cnót, zalet i umiejętności stawia ich na czele działań społecznych, chociażby nie nominalnie, to zawsze faktycznie. Nie można ani chwilę opędzić się myśli porównania śp. Heljodora Święcickiego z największym obywatelem naszym Karolem Marcinkowskim. Zdaje się, jakoby przejął testament Marcinkowskiego: także lekarz, także wielki jałmużnik i także wielki pracownik kulturalny i społeczny.

 

Sercem całem pracował Zmarły w rozlicznych stowarzyszeniach filantropijnych, najdłużej w Towarzystwie św. Wincentego a Paulo, wszędzie służył usilną pomocą, a i ponadto bez wielkiego rozgłosu wspierał wielu i wiele – wielki jałmużnik, koronujący dzieła te swoje wspaniałą fundacją na cele naukowe, w którą włożył cały swój majątek.

 

Przy pracy zawodowej lekarskiej znajdował zawsze dość czasu, aby intensywnie ożywiać ruch umysłowy: redaguje „Nowiny Lekarskie” i roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk, przewodniczy przez długie lata w wydziale lekarskim tegoż Towarzystwa a po śmierci ks. arcybiskupa Likowskiego staje na czele T. P. N. – niestrudzony i wybitny pracownik naukowy. Pisze około 40 prac biologicznych, które często zdradzają tę piękną duszę, miłująca człowieka, czczącą jego piękno, stroskaną o  dobro jego. Na wieczorach czwartkowych gromadzi w domu swym inteligencję i koncentruje w okół siebie ruch kulturalny w mieście.

 

A do tego dochodzi wielkie dzieło ostatnich lat: ufundował Uniwersytet, zorganizował, uposażył jak mógł najbardziej bogato, wytworzył wspaniałą atmosferę zgody i miłości. Ten uniwersytet, o który ojcowie przez wiek cały starali się bezskutecznie, stanął dzięki Jemu w ciągu zaledwie tygodni, stanowiąc siedzibę nauk w mieście o starych tradycjach kulturalnych. Ledwo kapitulacja Niemiec stała się rzeczą dokonaną, ledwo przebiegła rewolucja wojskowo-robotnicza przez Niemcy, On już począł stawiać pierwsze cegiełki pod „wszechnicę piastowską”. – (Tu słów kilka w nawiasie. Będąc delegatem wrocławskim na Sejm Dzielnicowy w pierwszych dniach grudnia 1918 roku stawiłem formalny wniosek podpisany przez 15 innych delegatów treści tej, że należy niezwłocznie podjąć prace około założenia uniwersytetu w Poznaniu. Wniosek odczytany przez marszałka sejmowego tuż przed odprawą sejmową, przyjęty został entuzjastycznie przez wszystkich obecnych. Miałem złudzenie, że pierwszy po rewolucji podniosłem sprawę uniwersytetu, powszechnie zresztą aprobowaną. Znacznie później jednak dowiedziałem się, że śp. Heljodor Święcicki już w połowie listopada 1918 nietylko przypomniał kwestję uniwersytetu ale poczynił poważne prace wstępno-organizacyjne.) – A podjął rzecz z takim zapałem i z taką energią, że na wiosnę 1919 roku już otwarły się podwoje almae matris poznańskiej. Dzieło dokonane chwali twórcę i im większa będzie sława uczelni naszej w bliższych i dalszych wiekach, tem piękniejsza będzie pamięć o wielkim jej pierwszym rekotrze.

 

Zamknęły się oczy męża czcigodnego. I stało się, że odprowadzaliśmy Go na miejsce spoczynku w tym samym dniu, kiedy szczątki trzech bohaterów napoleońskich przewieziono do Grobów Zasłużonych. Na dwóch cmentarzach czterech chowaliśmy zasłużonych dla narodu mężów.

 

ZKM WIL

  • data: 12-10-2023

Podziel się tą wiadomością

Strona wykorzystuje pliki Cookies

Strona korzysta z plików cookies i innych technologii automatycznego przechowywania danych do celów statystycznych. Korzystając z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki będą one zapisane w pamięci urządzenia, więcej informacji na temat zarządzania plikami cookies znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.